Przyznam się, że zawsze traktowałam dingbaty jako niepotrzebne i nieco irytujące fonty. Przy wyborze krojów pisma do poważnych projektów, natykałam się na te infantylne niby-fonty i zadawałam sobie pytanie, po co one mi się tu plączą! Ale jak się im bliżej przyjrzałam, okazało się, że to fenomenalne i przebogate źródło obrazków, ikonek, ramek i ornamentów! Dingbat to z żargonu drukarskiego określenie ozdobników, znaków używanych w drukarniach. We współczesnej rodzinie fontów są to fonty, które zamiast liter mają po prostu obrazki.
MAŁY PORADNIK JAK UŻYWAĆ FONTY DINGBAT
Na każdej stronie z darmowymi fontami zgrupowane są w oddzielnej zakładce i warto się tam rozejrzeć. W zależności od profilu Waszych grafik, stylu projektów czy po prostu gustu i nastroju możemy znaleźć dingbaty przedstawiające od twarzy Che Guevary czy Marylin Monroe, przez zwierzęta, pojazdy, rośliny, bazgroły, cudne misie i dziecięce motywy, aż po śliczne ornamenty, zawijasy i esyfloresy. Mogą one służyć jako elementy ozdobne Waszych grafik, kartek świątecznych, cytatów. Możliwości jest wiele. Bardzo dużym plusem jest to, że fonty są edytowalene. Tzn. jeśli używacie programów do grafiki wektorowej, można je zamienić na krzywe i dowolnie zmieniać – skalować bez pogorszenia jakości, zmienić kolor, przezroczystość itp. Zamiast szukać darmowych ikonek, warto zacząć od dingbatów.
A oto moje ulubione dingbaty:
Spróbujcie sami i pobawcie się ikonkami. Pamiętajcie jednak o prawach autorskich! Przed wykorzystaniem ich w komercyjnym projekcie przeczytajcie dokładnie licencję, gdyż większość tych fontów są bezpłatnie dostępne jedynie do użytku prywatnego. W przypadku komercyjnego zastosowania niezbędne jest wykupienie licencji.